To jest tylko fragment strony.
kliknij tu aby wyświetlić całą stronę

Khalil Gibran
SZALENIEC

Drzewo Babel 2002

CD czasowo niedostępne

    KSIĄŻKA

    przełożył:
    Roman Gren

    okładka: miękka

    liczba stron: 78

    wymiary: 145 x 154 mm

   Szaleniec jest mędrcem, bo żyjąc w świecie sprzeczności, w świecie, w którym radość walczy ze smutkiem, miłość z nienawiścią, mądrość z głupotą, dobro ze złem - nie oszalał. Jest szaleńcem, bo wie, że szukanie absolutnego sensu i kształtu bytu może ku szaleństwu prowadzić - a mimo to szuka. Jest mędrcem, bo czuje, że szaleństwo nie może być jedynym finałem tych poszukiwań. Szaleniec w natłoku uczuć, lęków i rozterek próbuje usłyszeć swoje własne myśli i ujrzeć swoją własną twarz. Szaleniec to człowiek poszukujący Prawdy. My...

fragment:

Twarze
   Widziałem twarz o tysiącu obliczach i taką, która jeden tylko miała wyraz, niczym zastygły odlew. Widziałem twarz piękną, której pozorny blask skrywał brzydotę, widziałem też taką, której maskę musiałem unieść, by dojrzeć jaka jest piękna. Widziałem twarz pobrużdżoną, lecz bez wyrazu, i twarz gładką, która wyrażała wszystko. Znam twarze, bo patrzę na nie przez muślinową zasłonę utkaną z moich spojrzeń, i dostrzegam w nich prawdę, którą starają się ukryć.

Bóg
   W zamierzchłych czasach, gdy tylko wargi moje zadrżały pierwszą mową, wspiąłem się na Świętą Górę i przemówiłem do Boga: "Panie, jestem Twoim niewolnikiem. Twoja ukryta wola jest moim Prawem i będę Ci posłuszny na wieki". Bóg nic nie odpowiedział i zniknął, jak znika gwałtowna burza. Minęło tysiąc lat. Znów wspiąłem się na Świętą Górę i zwróciłem się do Boga: ăStwórco, jestem Twoim dziełem, ulepiłeś mnie z gliny i Tobie tylko przynależę". Bóg nic nie odpowiedział i zniknął, jak na tysiącu śmigłych skrzydeł. Tysiąc lat później wspiąłem się znowu na Świętą Górę i znowu przemówiłem do Boga: "Ojcze, jestem Twoim synem. W miłości i miłosierdziu wydałeś mnie na świat i poprzez miłość i uwielbienie odziedziczę Twoje Królestwo". Bóg nic nie odpowiedział i zniknął niczym mgła spowijająca odległe szczyty. Minęło tysiąc lat. Znów wspiąłem się na Świętą Górę, i tak powiedziałem Bogu: "Boże, jesteś moim celem i moim spełnieniem. Jestem Twoim dniem wczorajszym, a Ty moim jutrem. Jestem Twoim korzeniem w ziemi, a Ty moim kwiatem w niebie i razem rośniemy pod wejrzeniem słońca". Wtedy Bóg pochylił się nade mną i do uszu moich wyszeptał najczulsze słowa i niczym morze, które otwiera się przed dążącym ku niemu strumieniem, przyjął mnie do siebie. A kiedy schodziłem ku dolinom i nizinom, Bóg schodził ze mną.